SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ LICHEŃSKIEJ BOLESNEJ KRÓLOWEJ POLSKI

,,Niesieni na skrzydłach nadziei”

W sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej w niedzielę, 4 maja 2025 roku, odbył się szczególny dzień skupienia i modlitwy – Sanktuaryjny Dzień Osób po Przebytej Chorobie Nowotworowej. Wydarzenie miało głęboko duchowy i emocjonalny wymiar, będąc nie tylko okazją do dziękczynienia za dar zdrowia, ale także do spotkania z Bogiem w trudzie cierpienia i rekonwalescencji. Całość zwieńczył koncert ewangelizacyjny „Pielgrzymie, pielgrzymuj do Domu Matki – niesieni na skrzydłach nadziei”. Symbolicznym wymiarem dnia stało się również przybycie pieszej pielgrzymki z Wyszyny, która oficjalnie otworzyła tegoroczny sezon pielgrzymkowy w Licheniu.

Słowo, które leczy serce

Centralnym punktem wydarzenia była uroczysta Msza Święta, podczas której modlono się za osoby chore i ozdrowione z nowotworów. Liturgii przewodniczył kustosz sanktuarium, ks. Sławomir Homoncik MIC. W swojej homilii odniósł się do doświadczenia samotności, lęku i duchowego zmagania, które często towarzyszy osobom przeżywającym chorobę:

- „Może się tak zdarzyć, że człowiek doświadczy, że jest sam. Ale nie musi być sam. Mimo że jest społecznym stworzeniem i potrzebuje ludzi, to jeśli jest człowiekiem wierzącym – nigdy nie będzie pozbawiony obecności Jezusa Chrystusa”.

Kapłan wskazywał, że najciemniejsze momenty życia mogą stać się przestrzenią łaski, jeśli człowiek otworzy się na obecność Boga:

- „Kiedy pojawia się w życiu człowieka samotność i noc, wtedy mogą pojawić się także potwory – przeszłości, błędów, poczucia niespełnienia czy bycia człowiekiem bez wartości. Ale właśnie wtedy można doświadczyć czegoś ważnego: obecności Boga, który przychodzi nawet w mrok”.

Odwołał się również do postaci św. Piotra, którego duchowe zmagania mogą stać się bliskie każdemu z nas:

- „Piotr, mimo obecności swoich towarzyszy, w sercu przeżywa głęboką samotność – doświadczenie pustki i bycia naznaczonym grzechem. I właśnie w tym momencie przychodzi Jezus i pyta: «Piotrze, czy Ty mnie miłujesz?»”.

To pytanie – jak podkreślił ks. Homoncik – nie zna granic miejsca ani czasu:

- „To pytanie może wybrzmieć wszędzie – na sali szpitalnej, po operacji, w trakcie chemii, w czasie matury. Gdziekolwiek jesteś, jeśli wierzysz, możesz usłyszeć od Jezusa pytanie najważniejsze: «Czy Ty mnie miłujesz?»”.

Nie każda odpowiedź musi być pewna i jednoznaczna – często największą wartość ma ta niepewna, ale szczera:

- „Odpowiedź ‘nie wiem’ może być jedną z najpiękniejszych. Bo w niej jest tęsknota za miłością, pragnienie jej odnalezienia, niepewność podobna do tej, jaką miał Piotr – grunt pod działanie łaski”.

I wreszcie – wskazówka, jak przeżywać swoje słabości w relacji z Bogiem:

- „Człowiek pewny siebie, zadowolony z siebie, nie potrzebuje Boga. Ale ten, który ma w sobie niepewność i pustkę, woła w stronę Kogoś większego – i to jest dobra droga”.

Kustosz podkreślił też, że każda Msza Święta stawia człowiekowi to jedno najważniejsze pytanie:

- „Każda Eucharystia niesie to jedno pytanie Jezusa: «Czy Ty mnie miłujesz?». Ale my nie zawsze mamy czas, by się nad nim zatrzymać – a ono dotyka najgłębszych miejsc w sercu”.

Adoracja, błogosławieństwo, obecność

Podczas Mszy św. miała miejsce chwila adoracji Najświętszego Sakramentu. Następnie kustosz sanktuarium ks. Sławomir Homoncik MIC, niosąc Hostię pośród wiernych, błogosławił osobom chorym na nowotwory oraz wszystkim obecnym w świątyni. Modlitwa w ciszy, spojrzenia pełne ufności i łzy wzruszenia – wszystko to tworzyło atmosferę prawdziwego spotkania z żywym Bogiem.

Koncert świadectwa i modlitwy

Po zakończeniu liturgii odbył się koncert ewangelizacyjny zatytułowany „Pielgrzymie, pielgrzymuj do Domu Matki – niesieni na skrzydłach nadziei”, podczas którego swoje świadectwo wygłosiła Sylwia Piotrowska – wokalistka z Podkarpacia, która sama zmagała się z chorobą nowotworową. Jej wystąpienie było głęboko osobiste, przeplatane śpiewem i wzruszającymi refleksjami:

- „To, że tu jestem, jest jednym z cudów, jakich doświadczyłam. Dzisiaj opowiem wam o miłości. Mam taką domenę życiową: miłość – nie za coś, ale mimo wszystko. Opowiem wam w bardzo intymny sposób to, co przeżyłam”.

Już na początku Sylwia opowiedziała o dramatycznych okolicznościach swoich narodzin:

- „Doświadczyłam choroby nowotworowej, ale zanim do tego dojdziemy, chcę wam powiedzieć, że momenty, w których przydarzają mi się cuda, zaczęły się od chwili, w której przyszłam na świat. rodziłam się martwa. Jestem wcześniakiem, urodziłam się z moim bratem bliźniakiem. Maciek urodził się zdrowy, a mnie długo ratowano. Niewydolność krążeniowo-oddechowa. Zostałam ochrzczona w szpitalu, imię też mam przypadkowe. Miałam nie przeżyć, ale moja mama wyszła ze szpitala tylko ze mną. W szpitalu zdarzył się wypadek i mój brat bliźniak nie przeżył”.

Świadectwo było przejmujące – wiele osób słuchało ze łzami w oczach. Podczas wystąpienia jedna z kobiet, poruszona historią Sylwii, podeszła, by ją przytulić. W całej bazylice czuć było jedność emocji i ducha – jakby czas na chwilę się zatrzymał.

Pielgrzymka z Wyszyny – początek sezonu

Pod koniec koncertu do Lichenia dotarła piesza pielgrzymka z Wyszyny, która oficjalnie zainaugurowała sezon pielgrzymkowy 2025. Mimo trudnych warunków pogodowych, pielgrzymi przybyli z radością i wdzięcznością w sercach.

- „Czujemy wielką radość w sercu, że kolejny raz przełamujemy nasze słabości. Tym bardziej cieszymy się, że mamy Rok Jubileuszowy i możemy podwójnie podziękować Matce Bożej. W tym roku mieliśmy cudowną brygadę, która pięknie śpiewała – a kto śpiewa, modli się podwójnie. Cieszymy się, że pielgrzymowały z nami także dzieci, pomimo nieciekawej pogody” – powiedziały Małgorzata Dróżdż i Dorota Wiśniewska.

Licheń tego dnia znów stał się miejscem, gdzie cierpienie zostało przyjęte z godnością i nadzieją, a doświadczenie bólu nie odsuwało od Boga, lecz właśnie do Niego prowadziło. Obecność Chrystusa w Eucharystii, w słowie, w drugim człowieku – to ona była centrum wydarzeń, nie zaś ludzki dramat. Właśnie w tym tkwi siła Kościoła: w towarzyszeniu, w pytaniu pełnym miłości: „Czy Ty mnie miłujesz?” oraz w odpowiedzi – nawet jeśli brzmi: „Nie wiem”.

To była lekcja wiary, nadziei i miłości – tej „mimo wszystko”.

Podziel się wpisem