SANCTUARY
OUR LICHEN'S MOTHER
THE SORROWFUL QUEEN OF POLAND

SCROLL DOWN

Trwa oaza chorych w licheńskim sanktuarium

To jest wartość ponadmaterialna, gdzie zauważony jest Bóg w drugim człowieku. Trwa oaza chorych w licheńskim sanktuarium 115 osób zrzeszonych w grupie Bartymeusz bierze udział w tzw. oazie chorych w licheńskim sanktuarium. We wczasorekolekcjach dla osób chorych, starszych i osób z niepełnosprawnościami biorą udział także wolontariusze, bez których przedsięwzięcie nie mogłoby się odbyć, gdyż poświęcają swój wolny czas dla wyższego celu, jakim jest bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi będącemu w potrzebie.

O swoich wrażeniach dotyczących oazy chorych w rozmowie z Robertem Adamczykiem z biura prasowego licheńskiego sanktuarium mówią: ks. Dariusz Fabisiak, organizator wydarzenia, Wiesław Mierkiewicz, uczestnik z Piotrkowa Kujawskiego oraz wolontariusz Przemek Piątkiewicz, student Politechniki Gdańskiej z Bydgoszczy.

Ks. Dariusz Fabisiak – organizator oazy chorych, proboszcz parafii pw. św. Józefa w Szpetalu Górnym koło Włocławka.

RA: Kim są osoby uczestniczące w licheńskiej oazie chorych?

Ks. DF.: W tegorocznej oazie chorych bierze udział łącznie 115 osób. Są wśród nich osoby z niepełnosprawnościami poruszające się na wózku inwalidzkim (ok. 30 osób) i  poruszające się o własnych siłach, osoby starsze, emeryci i renciści oraz  wolontariusze.

Bardzo ważną rolę pełnią ci ostatni. Każdy wózek musi mieć swojego opiekuna. Łącznie jest ich 45. Są to ludzie z całej Polski, ale w zdecydowanej większości pochodzą z terenu diecezji włocławskiej. Są wśród nich uczniowie począwszy od 8 klasy szkoły podstawowej, przez studentów na osobach dorosłych kończąc. Są świadomi, po co tu przyjechali – chcą pomagać innym ludziom, którzy takowej pomocy potrzebują. Trzeba zaznaczyć, że jest to czas odpoczynku i relaksu, ale także czas ciężkiej pracy. Dlatego należy ich za to poświecenie podziwiać. Zwłaszcza dziś, gdy tyle gorzkich słów mówi się o młodzieży.

Dlaczego przyjeżdżacie do Lichenia?

To jest nasze ulubione sanktuarium. Oazy chorych w Licheniu rozpoczęły się w połowie lat ‘70 dwudziestego wieku. Po raz pierwszy odbyła się oaza turnusu włocławskiego, następnie doszedł turnus koniński. Ja jako kleryk w latach ‘80 też przyjeżdżałem na oazę do Lichenia. A teraz, będąc kapłanem, od 20 lat jestem odpowiedzialny za jej organizację i przebieg.

Skąd pomysł na nazwę „Bartymeusz”?

Nazwę „Bartymeusz” zaproponował ks. Marek Bałwas, kapłan, który od wielu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Pewnego dnia podczas rozmowy stwierdził, że warto, aby nasza grupa miała swoja indywidualną nazwę. Stąd propozycja biblijnego Bartymeusza, niewidomego, którego uzdrowił Jezus.

Jak długo potrwa wasz turnus i jak będzie wyglądał?

Przyjechaliśmy do sanktuarium 2. lipca i pozostajemy do 10. lipca. Każdy dzień rozpoczynamy jutrznią, następnie śniadanie. Od 11 zaczyna się blok duchowy w kaplicy domu pielgrzyma ARKA, kościele św. Doroty lub przy golgocie. W tym czasie adorujemy najświętszy sakrament, modlimy się podczas mszy świętej. Od 13 do 16 podopieczni mają czas wolny. Wówczas korzystają z uroków i możliwości, jakie oferuje licheńskie  sanktuarium – spacerują, odpoczywają, rozmawiają, idą do muzeum czy do bazyliki. Od 16:45 odbywają się spotkania w grupach dzielenia. O 18 jemy kolację. Dzień kończymy wspólnym spotkaniem połączonym z grami i zabawami podczas tzw. „pogodnego wieczorku” i apelem maryjnym.

W sobotę, 8. lipca, z uczestnikami oazy chorych spotka się ordynariusz diecezji włocławskiej, bp Krzysztof Wętkowski.  Nasze spotkanie zakończy uroczysta msza św. w bazylice w niedzielę o 16. W poniedziałek po śniadaniu rozjedziemy się do swoich domów.

Przemek Piątkiewicz z Bydgoszczy, wolontariusz, student Politechniki Gdańskiej

Dlaczego zdecydowałeś się poświęcić swój wolny czas i zostać wolontariuszem podczas oazy chorych w Licheniu?

Trzeba pomagać. Jeśli młodzi ludzie, tacy jak ja, nie przyjadą, nie poświęcą swojego czasu innym ludziom, chorym i w podeszłym wieku, to z pewnością nie zrobią tego ludzie w sile wieku, którzy mają rodziny, dzieci, którzy zwyczajnie po ludzku nie mają czasu. A ta pomoc jest potrzebna. Dla mnie to także fajna sprawa, gdy mogę połączyć wakacje z Bogiem i człowiekiem.

Czy to Twoja pierwsza oaza chorych?

Nie, jestem tutaj po raz trzeci. O tym, że można wziąć udział w oazie w roli wolontariusza dowiedziałem się od kolegi. On w tym roku przyjechał do Lichenia po raz piaty.  Jak się jeździ rok po roku to fajne jest to, że można spotkać tych samych ludzi. Można nadrobić ten czas, porozmawiać. Nasz oazowy grafik jest napięty, co chwilę coś się dzieje, ale z drugiej strony mamy też czas na rozmowy, spotkania, spacery. I to jest najfajniejsze. Dla mnie, osobiście jest też to forma wyzwania – praca wśród osób z niepełnosprawnościami sprawdza mój charakter, ale i siły fizyczne, bo czasami jest ciężką pracą.

Co najbardziej podoba się Tobie podczas oazy?

Wartościowe i miłe jest to, że gdy gdzieś idziemy, to udajemy się większą grupą, a nie indywidualnie. Poza tym obecność Matki Bożej dodaje nam sił. Muszę powiedzieć, że licheńskie sanktuarium jest wyjątkowym miejscem, gdzie czuć atmosferę bożą. Dlatego w przyszłości mam zamiar dalej uczestniczyć w licheńskiej oazie chorych jako wolontariusz. Po zakończeniu oazy pozostają w nas myśli i przeżycia. Bez wątpienia ważny jest kontakt z drugim człowiekiem i Bogiem.

Wiesław Mierkiewicz z Piotrkowa Kujawskiego, uczestnik

 

Jakie są pana wrażenia z obecności na oazie chorych w Licheniu?

Jestem tutaj po raz 8. Tęsknie co roku, aby przyjechać do Lichenia i spotkać się z przyjaciółmi.  Klimat religijny mi odpowiada, gdyż jestem osobą wierzącą. Staram się zachęcać poprzez uczestnictwo w oazie innych w swoim środowisku. Najbardziej odpowiadają mi spotkania grupowe, konferencje. Na drugim miejscu umieściłbym kontakt z człowiekiem, rozmowy, relacje bratersko-siostrzane. Poprzez współpracę na linii podopieczny-wolontariusz wytwarza się relacja braterska, powiedziałbym przyjacielska, i wiele z tych przyjaźni trwa w ciągu roku – wymieniamy się telefonami, piszemy do siebie.

 

Kontakty między nami są nie tylko na oazie, ale trwają dalej. To jest wartość ponadmaterialna, gdzie zauważony jest Bóg w drugim człowieku. Jako ludzie wierzący, powinniśmy głosić Chrystusa poprzez siebie, swoje życie i swoją postawę. Chciałbym także podkreślić, że licheńskie sanktuarium jest przystosowane bardzo dobrze do obsługi osób takich, jak ja, które poruszają się na wózkach inwalidzkich.

Podziel się wpisem